Almette - logo

PANI WANDA

Z PIOTRKOWA TRYBUNALSKIEGO

WYGRAŁA EKODOM

Z KUCHNIĄ POD CHMURKĄ

POZNAJ LAUREATKĘ WRAZ Z RODZINĄ

ZOBACZ RELACJĘ Z PRZEKAZANIA DOMKU

SPOTKANIE Z HARNASIEM

8 WIECZEK I WIELKA WYGRANA!

Wywiad z Panią Wandą — laureatką VIII edycji Wielkiej Loterii Almette przeprowadził Prezes Maciej Tomaszewski oraz Harnaś 😉
(czyli Jakob Kosel prowadzący finał loterii)
Pani Wando, jest Pani najlepszym przykładem na to, że warto marzyć. Czy wierzyła Pani, że to marzenie może się spełnić i wygra Pani ekoDOM od Almette?
Nie, nawet nie pomyślałam, że to ja mogę zostać laureatką i wygrać główną nagrodę. My z mężem bardzo lubimy i jemy na co dzień serki Almette. Dlatego pomyślałam „co tam” — z każdego zakupionego w czasie loterii serka wbijałam numery i zgłaszałam w loterii. I… wielkie szczęście się do mnie uśmiechnęło! Tak po prostu. Ja o tym naprawdę nie marzyłam, więc jestem przeszczęśliwa.
Czy ekoDOM Almette jest taki, jaki miał być? Co się Pani najbardziej podoba?
Trudno mówić, co najbardziej mi się podoba. Dom w całości jest tak piękny, że to spełnienie marzeń. Dom z drewna, ten zapach… Przepięknie urządzony… Wszystko gotowe. I ten zapierający dech w piersiach widok na góry. Tylko zamieszkać i być szczęśliwym.
Jak się Pani czuje w swoim nowym ekoDOMu?
Czuję się bardzo dobrze. Dom jest tak piękny i tak urządzony, że sama lepiej bym tego nie zrobiła. Wszystko trafione w mój gust. Nawet kolory. To moje kolory — te które uwielbiam. A przede wszystkim dom jest drewniany, pachnący, czyściutki. I wszystko tu jest. No co więcej potrzeba?
Z kim będzie Pani tu przyjeżdżać?
Mam męża i dwie córki z rodzinami oraz dwoje małych wnuków. Dom Almette wszystkich nas pomieści i na pewno każdy się tu będzie dobrze czuł. Tak wspaniale jak ja się dzisiaj tutaj czuję. I wszystkim życzę takiego szczęścia, jakie mnie tutaj dziś spotkało!
A jak się Pani podoba pomysł kuchni pod chmurką?
Jestem bardzo zadowolona z tego powodu, bo oboje z mężem lubimy gotować. Jak przyjadą dzieci czy znajomi, to na trawce, na powietrzu, z pięknym widokiem na góry będziemy gotowali i jedli.
Czy brała Pani udział we wcześniejszych loteriach Almette?
Brałam konsekwentnie udział we wszystkich edycjach loterii Almette, ale miałam przeświadczenie, że jest to gdzieś daleko poza mną. W pierwszej nie wygrałam i w kolejnych też nie wygrałam. Nawet nie liczyłam na wygraną. No może na tę dzienną — 1000 PLN. Pieniążki zawsze by się przydały, wiecie — każda kobieta już wiedziałaby, na co je wydać. A tu się okazało, że dom wygrałam!
Ile kodów Pani zarejestrowała?
Osiem paragonów wbiłam. Tyle, ile kupiłam serków w czasie trwania loterii. Tyle zjedliśmy.
Który wariant smakowy to ten „wygrany”?
Jakie są Pani ulubione smaki Almette? Uwielbiam wszystkie serki Almette, ale najlepszy — numer jeden dla mnie – to jest serek chrzanowy. I ten serek właśnie przyniósł mi szczęście!
Czy do każdego serka miała Pani paragon?
Tak, do każdego mam paragon i wieczko… paragon i wieczko, paragon i wieczko… w szufladce wszystko do dzisiaj leży poukładane.
Jak to było? Ktoś zadzwonił i powiedział: „Dzień dobry, mamy dla Pani dom”?
No może nie tak zaczął, że mamy dom dla pani, tylko że jestem laureatką… Ale pierwsze, co pomyślałam, to że ktoś mnie wkręca. Że to nie jest możliwe, abym akurat ja wygrała. Ale jak ta rozmowa posuwała się do przodu, to okazało się, że to się dzieje naprawdę. No i się zadziało. Gwiazdka z nieba!
A czy rodzina wiedziała, że Pani gra? Czy kibicowali?
Rodzina wiedziała, że biorę udział w loterii, ale nikt nie traktował tego poważnie. Jak się okazało, że wygrałam, to trzymałam to w tajemnicy. Nawet mężowi nie powiedziałam. Odesłałam wieczko i paragon. Dopiero, jak miły pan potwierdził, że wszystko jest ok i umawiamy się na przekazanie domu, to wtedy postanowiłam się przyznać rodzinie. Zaprosiłam męża i córki z rodzinami na obiad do restauracji. Wszyscy się dopytywali, co to za okazja. Musiałam coś wymyślić, więc powiedziałam, że tak w tym roku świętujemy 11 listopada. Dopiero jak wszyscy zjedli, to uroczyście ogłosiłam, że mamy nowy dom w górach!
I co na to rodzina?
Nikt mi na początku nie uwierzył. Po chwili wszyscy się rzucili do telefonów i znaleźli na stronie internetowej Almette, że dom wygrała Wanda z Piotrkowa. Dopiero wtedy zaczęło do nich docierać, że ich nie wkręcam.
A będzie Pani nadal grała w kolejnych loteriach, jeśli będą?
Oczywiście, że grać będę, bo serki nadal będę jadła… Teraz z tym większym sentymentem do Almette. Będę kupowała, będę jadła i będę grała.
Czy wygrana zmieni plany na nadchodzące święta?
Na pewno. Te święta spędzimy z rodziną już w tym domu. Moim domu   jak to pięknie brzmi. Jest tu przecież nawet ubrana choinka i świąteczna dekoracja… Dom jest tak prześliczny, że nie wyobrażam sobie nie spędzić tutaj świąt i Nowego Roku.
Była Pani tutaj wcześniej   w Zębie, najwyżej położonej miejscowości w Polsce? Czy zna Pani te okolice?
Tak, jeżdżę w góry często   nawet 3-4 razy w roku. Dobrze znam tę okolicę. Zawsze czułam się w Tatrach jak u siebie w domu. A teraz będę naprawdę u siebie w domu! Lepiej nie mogłam sobie tego wymarzyć.
Co Pani powie tym, którzy nadal nie dowierzają, że każdy ma szansę wygrać dom w loterii Almette?
Radzę grać. Uważam, że każdy powinien spróbować, bo może właśnie do tego, co nie wierzył, uśmiechnie się szczęście. I… będzie taką szczęśliwą osobą, jaką ja dzisiaj jestem.

OBEJRZYJ ZDJĘCIA Z PRZEKAZANIA

PRZEPISY Z SERKIEM ALMETTE

LOTERIA OCZYMA PREZESA

Bądź z nami blisko tam, gdzie tego chcesz